piątek, 6 kwietnia 2012

Białe lwy.

Och taa, znowu ja. xd. No Nadia, a kto ? ;D Tym razem o białych lwach. Ja uważam że są piękne. Doniesienia o istnieniu białych lwów na terenie Afryki były znane od stuleci. Wobec braku namacalnych dowodów były przez długi czas uważane za wytwór wierzeń, legend czy mitów. Obecnie wiadomo, że oprócz spotykanych osobników albinotycznych wśród lwów zdarzają się przypadki naturalnego, całkowicie białego ubarwienia. Jest to spowodowane działaniem genu recesywnego, występującego u obojga rodziców, co zdarza się bardzo rzadko.
Pierwszy udokumentowany przypadek napotkania białego lwa pochodzi z 1928 roku. Kolejne przypadki odnotowano w latach 40. i 50. XX w. W 1975 w przylegającym do Parku Krugera prywatnym rezerwacie Timbavati znaleziono miot złożony z dwóch całkowicie białych (samiec i samica) i jednego normalnie ubarwionego lwiątka (samica). Białe lwiątka zaliczane do podgatunku Panthera leo krugeri zostały przewiezione do ogrodu zoologicznego w Pretorii. Zyskały rozgłos dzięki książkom Chrisa McBride'a "The White Lions of Timbavati" i "Operation White Lion". Białe lwiątka, w przeciwieństwie do normalnie ubarwionych, nie mają cętek na skórze, rodzą się niemal całkowicie białe. Z wiekiem ich futro ciemnieje, nabierając koloru kości słoniowej lub kremowego. W ogrodach zoologicznych zdarzają się również przypadki narodzin lwiątek o nietypowo jasnym ubarwieniu zbliżonym do białego.
Wszystkie z dotychczas poznanych białych lwów występujących w warunkach naturalnych pochodzą z okolic Parku Krugera. Pozostałe prawdopodobnie zostały wybite przez człowieka. Żądni myśliwskich trofeów turyści gotowi są zapłacić wysoką cenę za możliwość zabicia białego lwa.

Często zaznaczam te ciekawe. xd No, może nie zawsze. Ja osobiście pokochałam białe lwy kiedy przeczytałam książkę po angielsku pt. ''The Butterfly Lion''. Opowiada on o chłopaku który mieszka w Afryce, w Timbavati. Rodzice nie pozwalają mu wychodzić z domu, więc chłopak codziennie siada na drzewie i patrzy na zwierzęta. Pewnego dnia zauważa białą lwicę i małe lwiątko podążające za nią do wodopoju. Jego tata zastrzelił lwicę, a lwiątko uciekło. Potem długo czekał aż lwiątko wróci. I wróciło do wodopoju, szukać swojej martwej matki. Hieny go otoczyły, jednak młody chłopak przybiegł i go uratował. Zajął się nim. Niestety, jego ojciec nie chciał trzymać lwiątka w domu więc sprzedał go do cyrku. Po paru latach Bertie (ten chłopak) wyrusza do szkoły, do Anglii. Poznaję tam Millie, zdejmuję dla niej latawiec z drzewa. Co Niedzielę się spotykają. Potem się rozdzielają, Bertie musi iść do innej szkoły, a Millie do szkoły z zakonnicami. Bertie potem wyrusza na wojnę, i ratuję dwóch mężczyzn i cała trójka trafia do szpitala. Dostaję Krzyż Victorii. Millie stała się pielęgniarką tylko po to żeby odnaleźć Bertie'go. Potem znajdują tego lwa we Francji. Biorą go do siebie do domu. Bertie wychodzi za Millie. Po paru latach, lew umiera. Bertie i Millie przez parę następnych lat rysują na trawie twarz lwa żeby pozostał zapamiętany. xD ale żem się napisała ;D No ok, to koniec. xd Pozdro . xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz